sobota, 1 czerwca 2024

bursztyn cenny jak złoto, opowieść o szlaku bursztynowym dla dzieci

   Było to dawno, dawno temu, w czasach, gdy na brzegu naszego morza, błyszczały w słońcu duże kawałki bursztynu. Wiele setek mil od Bałtyku, w pobliżu innego morza zwanego Adriatykiem, znajdowało się bogate miasto Akwileja. Miasto miało swój port a rzeką wpływały statki z cennymi rzeczami z dalekich krajów. 

Ale miasto najbardziej słynęło z tego, że robiono tutaj piękne ozdoby z bursztynu, który był tak drogi, że nazywano go złotem północy. Ci zdolni ludzie, którzy robili te piękne rzeczy, to byli rzemieślnicy. Pewnego dnia jeden z nich, mając wykonać bransoletkę dla zamorskiej księżniczki, zauważył, że ma za mało bursztynu. Poszedł więc po pomoc do kolegi, który był kupcem i sprzedawał bursztyn na targowisku. Ale niestety, również w jego sklepach i składach brakowało bursztynu. Kupiec pomyślał chwilę i obiecał rzemieślnikowi, że wyruszy po bursztyn jak najprędzej. A musicie wiedzieć, że droga na północ była daleka, bowiem szlak bursztynowy, to trasa z ciepłej Italii znad Morza Adriatyckiego, przez Europę, na Wybrzeże Morza Bałtyckiego, na nasze polskie plaże. 

   I tu zaczyna się opowieść o wyprawie. Kupcy, których możemy również nazywać handlarzami, spakowali do toreb różne rzeczy, po to by je wymienić na surowy bursztyn, nazywany wtedy u nas, płonącym lub słonecznym kamieniem. Wzięli też ze sobą mapę od cesarza, na której zaznaczone były miasta, gdzie można zatrzymać się na postój, zjeść coś i przenocować. 

Via Norica

   Ciekawi Was z pewnością, co tam kupcy mieli w torbach? a więc na pewno delikatne tkaniny, ozdoby, szklane koraliki z Akwileji i piękne naczynia stołowe. 

A może jeszcze spytacie czy ci wspaniali handlarze nie bali się, że po drodze zostaną obrabowani? Mogę odpowiedzieć: otóż, na terenie cesarstwa, przy głównych drogach, którymi podróżowano i maszerowali żołnierze, bezpieczeństwa pilnowało rzymskie wojsko, tak, że można było wędrować bez obaw.

http://www.wienmuseum.at

   Podróż po złoto północy nie była łatwa, bo nie wszystkie drogi były idealne. Na przykład czasem musiano przechodzić między bagnami lub szukać łatwiejszej drogi przez góry.  

I właśnie nasi dzielni kupcy dotarli do najwyższych gór na trasie, o nazwie Alpy. Ale droga jest tak wąska i stroma, że muszą swoje pełne torby zdjąć z wozów i przeładować na zwierzęta: konie, osły i muły. 

https://www.nms.si/en/plan-your-visit/locations/ad-pirum

   Po pokonaniu gór, czeka ich kolejna przeszkoda, tym razem rzeka. Bo aby iść dalej na północ po bursztyn, muszą przejść granicę swojego państwa, przez rzekę Dunaj. A w czasach starożytnych, przeprawa przez rzekę nie była tak prosta, jak przejście przez most. Podróżni musieli poszukać takiego miejsca na rzece, gdzie jest płytko lub prawie bez wody. Przyznacie więc, że taka wyprawa po bursztyn była naprawdę niebezpieczna. Ale moi mili, możemy odetchnąć, bo udało im się, przeprawiali się tak ostrożnie, że nie zamoczyli swoich cennych towarów.  

https://www.mautern-donau.at

Na drugim brzegu rzeki, kupcy znaleźli się na terenach sobie nieznanych, gdzie mieszkali barbarzyńcy, bo tak nazywali ich Rzymianie. A utrudnieniem w dalszej wędrówce, były ciągnące się lasy i aby nie zabłądzić, trzeba było zataczać łuk a czasem nawet obawiać się niedźwiedzia.

Podróżni znów sobie poradzili, prosząc mieszkańców leśnej wioski o przewodnika, który wiedział jak przejść przez puszczę i poprowadził ich dogodnymi ścieżkami. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo podróżnych, by chronić ich przed rabusiami, to dbał o to główny wojownik w wiosce. Choć nie było to łatwe, bo szlak bursztynowy prowadził różnymi trasami: można było iść lądem albo płynąć strumieniem lub rzeką. Najczęściej jednak były to drogi polne i leśne, takie zwykle ścieżki, wydeptane przez ludzi i zwierzęta. 

   Uff, handlarze dotarli wreszcie nad nasze morze, by pójść na targowiska i wymienić wiezione z Italii przedmioty, dając je w zamian za ceniony w cesarstwie jak złoto, bursztyn bałtycki. Po zdobyciu bursztynu, pora na odpoczynek w wiosce handlowej o nazwie faktoria. Solidna palisada otacza wioskę jak mur obronny, co zapewnia bezpieczeństwo mieszkańcom, kupcom i ich cennym towarom.

Przed wyruszeniem w drogę powrotną na południe, kupcy jeszcze sprawdzają czy ich konie mają się dobrze i czy wszystko jest w porządku. Okazuje się jednak, że jeden z koni zgubił podkowę i należy zaprowadzić go do kowala, mieszkającego w faktorii. U kowala poznają miejscowego rzemieślnika, tutaj nazywanego bursztyniarzem, który umie robić najpiękniejsze rzeczy z bursztynu. Kupcy chcą zobaczyć jak powstają takie bursztynowe cudeńka, więc bursztyniarz prowadzi im do swojej chaty, by pokazać warsztat pracy. 

Są tak zachwyceni jego wyrobami, że zapraszają go do Italii, na dwór samego Cesarza. Dają mu nawet swoją mapę, aby bez przeszkód podróżował po państwie rzymskim.

A nasi dzielni kupcy, choć bez mapy, ale z workami pełnymi bursztynu, szczęśliwie wracają do Akwileji i uzupełniają swoje bursztynowe zapasy. Co do bursztyniarza, to nie wiemy czy wybrał się do Italii, ale po Pruszczu Gdańskim i okolicy, krąży legenda o bursztynowym skarbie, który został ukryty pod akacjowym drzewem, na wieść o najeźdźcach zbliżających się do osady…

 

- opowiedziano na podstawie wiedzy archeologów, w tym publikacji naukowych, a korekta tekstu jest dziełem Kamila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz